Mała Nina pokazuje codzienność z dziecięcej perspektywy
Mała Nina, ależ ta książka nas pozytywnie zaskoczyła. Główną bohaterką jest dziewczynka, a mimo tego opowieść zaciekawi również chłopców. Książka jest o tym, o czym myślą i co, czują dzieci. O wyzwaniach jakie stawia przed nimi codzienność. W przypadku Niny to szkolna grupa rówieśnicza i odnalezienie się w gronie różnych osobowości. To rodzina, w której mama i tata mieszkają oddzielnie, a na horyzoncie pojawia się nowa znajoma taty i jej córka. Rodzinne i sąsiedzkie relacje. Domowe i dziecięce obowiązki. Sporo tego się nazbiera. Czytając jesteśmy świadkami wnikliwych spostrzeżeń, szczerych odpowiedzi oraz niewypowiedzianych trafnych myśli dziewczynki. Zadziwiające z jak wieloma zgodził się mój syn. Łącznie z tym, że dorośli są dziwni, niekonsekwentni w działaniu i wściekają się bez powodu, a już zwłaszcza z powodu gier na komputerze. Drodzy rodzice czy ktoś z was może szczerze powiedzieć, że nigdy nie powiedziało lub pomyślało „za naszych czasów to było inaczej…” jak mamam Niny.
Zapewniam was, że to książka dla dzieci i dla rodziców.
Mała Nina ….
jest rezolutna i potrafi postawić na swoim. Bardzo chce mieć psa, ale świnka morska (Wolfgang) też się nada. Kupuje ją w ukryciu przed mamą, za własne oszczędności, a następnie wraz z koleżanką chrzci zwierzątko polewając szampanem. Mimo początkowego oporu mamy, Wolfgang (świnka) zostaje w domu.
Nina mieszka z mamą sama, ponieważ jej rodzice rozstali się z powodu wiecznych kłótni. Teraz Nina odwiedza tatę w weekendy. Najczęściej spędzają je razem u babci. Jednak pewnego dnia, tata zaprasza dziewczynkę do teatru na sztukę dla dzieci. Z rozmów babci z tatą, Nina od razu orientuje się, że to podejrzana sytuacja. A jej przeczucie szybko się potwierdza ponieważ zostaje przedstawiona przyjaciółce taty i jej córce. Tata spodziewa się, że wszystko pójdzie gładko, ale …. wcale tak się nie stanie. Dla Niny to będzie ogromne wyzwanie, a Pamina (nowa koleżanka) okaże się nie lada „przeciwnikiem”.
Z mamą jest inaczej…
są domowe obowiązki, większa samodzielność, oszczędności i szlaban na konsolę, a mama czasem się denerwuje. Mimo, że zdarza się jej odpłynąć gdzieś myślami, to jak trzeba zruga nawet piłującego drewno sąsiada i jego napastliwą żonę.
Czytelnicy przeżyją razem z Niną nieszczęśliwy wypadek świnki morskiej. Dla nas było to wstrząsające, ponieważ w naszym domu mamy trzy kochane świniaczki, zwane świńczykami, bo to chłopcy. Będzie dużo trudnych emocji, bo Wangog „… był pierwszym zmarłym…” w życiu Niny. Jednak mama potrafi wszystko pięknie wytłumaczyć., bo „Wszystko, co żyje się odnawia. Jeśli się kogoś bardzo kocha, to on nigdy nie odchodzi tak całkiem”.
W książce znajduje się też sporo wątków związanych z wiarą, nauką kościoła, Bogiem, sakramentami, ponieważ Nina będzie brała komunię świętą. Okazuje się, że warto wszystko dzieciom dobrze wyjaśnić, bo to co nam dorosłym wydaje się oczywiste dla dzieci już takie nie jest. Pan Jezus, uzdrowienia, postać Piłata, rozmnożenie chleba, chrzest to wszystko wydaje się być niezwykłe i jak myśli Nina, nie do zastosowania w praktyce. Z czym się zgadzam.
W związku z opisanym w rozdziale Gdzie jest Bóg? sakramentem komunii świętej, książka wywołała niemało kontrowersji wśród społeczności katolickich. Jest to więc bardzo indywidualna decyzja i wrażliwość, czy sięgniecie po tę książkę dla wszych dzieci.
Ja polecam przygody Małej Niny. Naprawdę będziecie się świetnie bawić, czytając ją z dzieckiem. Spojrzycie na dzieci z trochę innej perspektywy. A dzieci lepiej zrozumieją dorosłych, albo też upewnią się, że to co czują gdzieś w głębi serca, czego nie wypowiadają na głos, jest ok.
Kiedy myślę o tym, co podobnego do Niny mogłabym wam polecić, to przychodzą mi na myśl zabawne perypetie w książce Mateusz i zapomniany skarb, gdzie głównym bohaterem jest chłopiec. Ale wokół niego mnóstwo dzieci i cała rodzina.
Mała Nina, Sophie Scherrer, wydawnictwo Wilga, 256 stron, książka dla dzieci w wieku 8+