Rozmowa z Zuzanną Orlińską autorką książki „Wstydu za grosz!”.
„Wstydu za grosz!” to powieść dla nastolatków, ale czytając odniosłam wrażenie, że aż trzy pokolenia mogą się w tej historii zaczytać i odnaleźć cząstkę siebie. Nie tylko młodzież, ale i starsi, dojrzali czytelnicy. Mimo, że każdy z bohaterów zmaga się z tym, co przynosi mu życie i czasem nie jest łatwo, to jest to powieść pokrzepiająca. Momentami wydaje się być zabawna, a nawet komiczna szczególnie, gdy babcia Delfina bezwzględnie poskramia telefonicznych naciągaczy. Nawet załamanie bohaterki, Julki Konopki, z powodu wydarzeń w szkole, choć absolutnie nie jest bagatelizowane przez bliskich, ukazane jest jako problem, z którym można sobie poradzić.
N: Czy pokazanie, że bezwarunkowa akceptacja, obecność bliskich oraz branie życia za przysłowiowe bary to dobra metoda, aby pokonać przeciwności losu, było Pani zamysłem?
Zuzanna Orlińska (dalej Z. O.): Szczerze mówiąc, kiedy pisałam „Wstydu za grosz!” nie zamierzałam nikomu podsuwać żadnych gotowych recept ani psychologicznych instrukcji. Problemy przedstawione w książce są różnego kalibru i nie wszystkie udaje się bohaterom rozwiązać. Niektóre są wręcz nie do rozwiązania. Chciałam, żeby to nie był poradnik, jak żyć z depresją, wstydem lub bez emerytury (albo ze wszystkimi tymi przypadłościami jednocześnie), ale by powieść pełniła taką rolę jak rozmowa z bliską osobą, która nie zawsze może pomóc, ale wysłucha i okaże wsparcie. Bohaterowie nie są idealni, nie zawsze umieją się zachować tak jak trzeba, czasem ranią się wzajemnie mimo dobrych intencji – ale bez wątpienia chcą jak najlepiej i są sobie bliscy.
N: Z „Wstydu za grosz!” bije ogromna kobieca siła. Każda z bohaterek staje przed innym wyzwaniem zależnym od wieku, doświadczenia i charakteru. Czy jakieś osobiste doświadczenia albo kobieca obecność wpłynęły na ich kształtowanie?
Z. O.: Od czasu, gdy napisałam moją pierwszą książkę, która nosiła tytuł „Matka Polka”, najchętniej zajmuję się postaciami kobiecymi. Mogą to być bohaterki fikcyjne albo postaci historyczne, jak królowa Jadwiga, której poświęciłam książkę „Z Bożej łaski Jadwiga, król”. Fascynuje mnie dociekanie, skąd czerpią swoją siłę. Miałam i mam w swoim otoczeniu wiele wspaniałych kobiet, od których mogę czerpać inspirację. Jest też wiele twórczyń, pisarek, których głos dla mnie dużo znaczy. Zanurzenie w ten kobiecy żywioł jest w moim przypadku szczególnie ważne, bo w domu mam samych mężczyzn, to znaczy męża i dwóch synów 🙂
N: Jak wyglądał Pani proces pisania tej książki? Czy była to spontaniczna praca, czy raczej szczegółowo zaplanowana od początku do końca? Czy któraś z postaci okazała się wyjątkowym wyzwaniem?
Z. O.: Kiedy pracuję nad powieściami historycznymi, mnóstwo czasu zajmuje mi dokumentacja. Każdy drobiazg trzeba sprawdzić w źródłach. Jest to żmudna i ciężka praca. Dlatego powieści współczesne, takie jak „Wstydu za grosz!” są dla mnie prawdziwym odpoczynkiem. Powstają znacznie bardziej spontanicznie niż te oparte na faktach historycznych, co nie znaczy, że nie ma żadnego planu. W tym wypadku najważniejsze było stworzenie wiarygodnych, żywych postaci. Kiedy już wymyśliłam bohaterów, mogłam spokojnie powierzyć im stery, żeby sami poprowadzili tę opowieść. Być może najtrudniejszymi postaciami były dwie mamy głównych bohaterów, każda z innego powodu. Mama Julianki pozostaje trochę w cieniu swojej matki, przytłoczona przez jej silną i barwną osobowość. Opisana jest jako osoba nie rzucająca się w oczy, w dodatku przybita trudnym doświadczeniem życiowym, przez które właśnie przechodzi. Trzeba było pewnego wysiłku, żeby zrobić z niej ciekawą bohaterkę. Z kolei mama Alika jest przedstawiona dosyć karykaturalnie ze swoją wiarą w coaching i afirmacje przyciągające bogactwo, ale okazuje się, że skrywa pewną tajemnicę. Musiałam pokazać tę jej dwoistość, żeby dodać tej postaci trochę głębi.
N: Stworzeni bohaterzy są autentyczni, pełni niuansów, emocji. Czy miała Pani wzorce w rzeczywistości, tworząc głównych bohaterów? Jakie cechy były najważniejsze w kreowaniu ich osobowości?
Z. O.: Postacie, które tworzę, często mają jakieś pierwowzory w rzeczywistości, ale nigdy nie są to portrety 1:1. Jedna bohaterka lub bohater może być zlepkiem cech kilku różnych znanych mi z życia osób. A czasem inspiracją są ludzie, których osobiście nie znam. Na przykład postać pani Delfiny wiele zawdzięcza filmikowi o siedemdziesięcioletniej baletnicy, który kiedyś przypadkiem znalazłam w internecie. Oprócz tego w niemal każdej z głównych postaci z tej książki jest coś ze mnie samej, no, może z wyjątkiem pana Andrzeja…
N: Książka porusza wiele trudnych emocji. Wstyd, strach, odrzucenie, poczucie wyobcowania, tęsknota to niektóre z nich. Jak udało się Pani znaleźć balans pomiędzy ciężarem emocjonalnym, a przystępnością dla czytelnika, lekkością tej lektury?
Z. O.: Było dla mnie jasne, że takie trudne tematy wymagają „opakowania” w lżejszą, zabawniejszą formę. Myślę zresztą, że poczucie humoru jest cechą, która potrafi ratować w najtrudniejszych sytuacjach. Sama tego wiele razy doświadczyłam.
N: Tytuł sugeruje, że motyw wstydu odgrywa kluczową rolę w fabule. Co sprawiło, że postanowiła Pani skupić się na tym uczuciu? Jakie znaczenie ma ono dla rozwoju postaci i całej historii?
Z. O.: Wydaje się, że żyjemy w bardzo „bezwstydnych” czasach. To, czego wstydzili się nasi przodkowie, nikogo już nie bulwersuje. I nie chodzi mi tu tylko np. o nagość czy seksualność, która przestała być tabu, ale też o przesunięcie granic prywatności. Często za sprawą mediów społecznościowych dopuszczamy do naszej sfery prywatnej ludzi, z którymi prawie się nie znamy. Wydaje się, że wstyd jest pojęciem nieco anachronicznym. A przecież nadal pozostajemy wobec niego tak samo bezbronni. To jest trudne uczucie, bo bardzo złożone: może zawierać w sobie lęk, niepewność, ale też poczucie winy. Może być wielką przeszkodą i ogromnym ciężarem, ale czasami bywa pomocne.
N: Czy pisząc „Wstydu za Grosz” miała Pani myśl, aby przekazać coś swoim czytelnikom? Jeśli tak było, to co i o kim najbardziej Pani myślała: młodych ludziach, dojrzałych czy seniorach?
Z. O.: Jak już wspomniałam, nie chcę w żaden sposób pouczać moich czytelników. Chciałabym, żeby po prostu w chwili, kiedy czują się zębiełkami białawymi wśród tygrysów, mieli poczucie, że nie są sami. Staram się pisać tak, żeby po moje książki mogły sięgać osoby w każdym wieku. W literaturze dla młodzieży postaci dorosłych często przedstawiane są negatywnie jako ograniczone, nierozumiejące własnych dzieci, zimne, manipulujące, skupione na własnej karierze itp. Oczywiście takie przypadki się zdarzają, ale dla mnie szczególnie ważne jest pokazywanie tego, co łączy pokolenia. Emocje nie mają wieku. W jednej ze scen „Wstydu za grosz!” Julianka patrzy na fotografie z młodości swoje babci i ze zdumieniem odkrywa, że ma ona swoje bogate życie, swoje wspomnienia i uczucia. Chcę opowiadać o tym, że chociaż wszyscy odgrywamy jakieś role – rodziców, babć, dzieci – to tak naprawdę pod względem uczuć niewiele się różnimy.
N: W swoim twórczym dorobku ma Pani już wiele lubianych i docenionych książek skierowanych do młodych czytelników. Czy któraś z nich jest dla Pani wyjątkowa?
Z.O.: Każda książka jest dla mnie wyjątkowa, bo jest jak osobny, stworzony przeze mnie świat. Trudno je ze sobą porównywać. Jeśli musiałabym wymienić jakiś tytuł, to pewnie byłby to „Biały teatr panny Nehemias”, czyli książka, w której powróciłam do czasów, kiedy sama byłam nastolatką. To jest też jedna z takich książek, które najtrudniej byłoby mi zakwalifikować gatunkowo, bo łączy elementy fantastyczne z realistycznym obrazem lat 80. w Polsce. Natomiast jeśli miałabym wymienić książkę, którą pisałam z największą przyjemnością, to chyba byłaby to trylogia „Uczeń sztukmistrza” osadzona w Warszawie początku XIX wieku. Te trzy grube powieści napisały się niemal same, wystarczyło tylko dobrać zestaw niezwykłych (a przecież prawdziwych!) głównych bohaterów i znaleźć informacje o spisku na życie wygnanego do Warszawy króla Francji, którego próbowano otruć przy pomocy napełnionych arszenikiem marchewek wrzuconych do zupy. Przy takim materiale wyjściowym pisarz nie ma już prawie nic do roboty!
N: Nie mogłabym nie zapytać skąd u Pani zamiłowanie do Warszawy oraz tematów sięgających w przeszłość do historii. Obrazy miasta oraz wątki historyczne przewijają się w Pani myśli literackiej i twórczości…
Z. O.: Warszawa jest moim rodzinnym miastem i w naturalny sposób stała się sceną wydarzeń w książkach, które piszę. „Wstydu za grosz!” jest powieścią warszawską, a nawet mokotowską, bo to dzielnica, którą dobrze znam. Większość akcji toczy się w promieniu kilometra od mojego domu. Do dziś chodząc po ulicach mam wrażenie, że zaraz wpadnę na Alika, Juliankę lub panią Delfinę, a pana Andrzeja spotykam regularnie 🙂 „Biały teatr panny Nehemias” to z kolei Warszawa mojego dzieciństwa, a miejscem akcji „Detektywów z klasztornego wzgórza” jest Warszawa lat 30. XX wieku. Dzięki rocznemu stypendium artystycznemu miasta Warszawy stworzyłam „Miasto pamięci” czyli spacerownik dla rodzin po cmentarzu na Starych Powązkach. Zgłębiając historię cmentarza poznałam tyle fascynujących historii, że musiałam je jakoś wykorzystać. I tak powstała trylogia „Uczeń sztukmistrza”, w której skład wchodzą „Król Myszy”, „Powietrzny żeglarz” i „Sobowtór”. W tych trzech tomach osoby, którym w książce o Powązkach mogłam poświęcić zaledwie parę linijek tekstu stają się pełnoprawnymi bohaterami i odgrywają znaczące role. Po napisaniu „Ucznia sztukmistrza” zdecydowałam, że wezmę udział w kursie przewodników po Warszawie, żeby dowiedzieć się o niej jeszcze więcej. Kurs ukończyłam i obecnie jestem certyfikowaną przewodniczką, która może oprowadzać wycieczki 🙂
Pisanie książek historycznych jest dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem. Traktuję tę pracę trochę jak rozwiązywanie łamigłówki czy zagadki detektywistycznej. Muszę tak wpleść fikcję pomiędzy fakty historyczne, żeby wszystko razem miało sens. A faktów nie da się dowolnie przesuwać, więc to fikcja musi być elastyczna. Lubię, kiedy czytelnik nie orientuje się, co miało miejsce, a co wymyśliłam. Ogromną satysfakcję daje poczucie, że się tę historię dobrze uszyło i że szwy między fikcją a prawdą są niewidoczne.
Z. O.: O czym chciałaby Pani napisać dziś. Czy jakiś temat zaprząta Pani myśli jako pisarki?
Mam bardzo dużo pomysłów, ale pisanie książki (zwłaszcza historycznej, która wymaga ogromnej dokumentacji i drobiazgowego przygotowania) jest bardzo czasochłonne. Tematy potrzebują czasu, żeby się w głowie uleżeć, a od pomysłu do realizacji może być długa droga. Dlatego nie chciałabym jeszcze zdradzać, nad czym obecnie rozmyślam 🙂
Bardzo dziękuję za ciekawą rozmowę i książkę „Wstydu za groz!” opowieść o odwadze dnia codziennego, której mam przyjemność być jednym z patronów.
Zuzanna Orlińska – absolwentka Wydziału Grafiki warszawskiej ASP, pisarka i ilustratorka, autorka książek nagradzanych i wyróżnianych m. in. w Konkursie Literackim im. Kornela Makuszyńskiego i Konkursie Polskiej Sekcji IBBY. Dwukrotna laureatka Konkursu Literackiego im. Astrid Lindgren. Otrzymała także statuetkę Guliwera w Krainie Olbrzymów (2013). Jako stypendystka miasta Warszawy stworzył pierwszy przeznaczony dla całych rodzin spacerownik po Cmentarzu Powązkowskim – „Miasto pamięci”.
Warszawa jest bohaterką wielu książek autorki. Znajdziecie ją na przykład w powieściach „Detektywi z klasztornego wzgórza”, „Biały teatr panny Nehemias” oraz „Wstydu za grosz!” Pasja zgłębiania tajemnic rodzinnego miasta sprawiła, że została przewodniczką PTTK po Warszawie, by móc pokazywać ją czytelnikom także podczas wspólnych spacerów.
Recenzja książki „Wstydu za grosz!”